wtorek, 9 lipca 2019

NOWE ŻYCIE, MAŁY WIELKI CUD. WITAJ LILLI.

Cześć, jeśli jeszcze ktoś tu zagląda to super! Zabrakło mi mojego internetowego "pamiętnika". Serio myślałam już dłuższy czas o blogowaniu i tak mocno pragnęłam coś tu napisać. Niestety czas mocno mnie i nas wszystkich w domu ograniczał, nie pamiętam kiedy ostatnio wspólnie leniuchowaliśmy? Nie wspominając o oglądaniu tv.. zawsze choć raz w tygodniu był to taki NASZ CZAS.
Praca, milion obowiązków i uciekający czas, który nie zatrzyma się choćby na chwilkę.
Ale do rzeczy... wracam z pierwszym wpisem jako przywitanie naszej córci Lilli. 
Odkąd jest na świecie tak wiele się zmieniło. Wszystko jest piękniejsze, jakieś takie.. lepsze :-) I choć na wszystko brakuje czasu, to niczego bym nie zmieniła! Właściwie minęło już tyle tygodni! Dziś Lilli ma 3 miesiące. Szkoda, że wcześniej nie napisałam tu choćby kilku zdań, tak bardziej na "świeżo". Może uda mi się to choć troszkę nadrobić, by wyglądało to naturalnie i było blisko rzeczywistego czasu. W końcu nie mając małych dzieci 3 miesiące  czasem niczego nie zmienia i nie robi jakiejś większej różnicy w nas, w otoczeniu.. ;-) 

Lilli przyszła na świat 9.04.2019r. o godz. 8:40 
ważyła tyle samo co starszy brat 3300g a mierzyła 53cm




Rodziłam cesarskim cięciem, gdy tylko wyjęli małą gwiazdeczkę każdy mówił, że jest taaaka papuchna. I faktycznie gdy ją zobaczyłam to była bardzo na buzi okrąglutka, laleczka! No idealny bobasek! Czas narodzin zawsze jest dla wszystkich chwilą emocji, płaczu, radości.. dla mamy również bólu. Jest to mieszanka tylu skrajnych uczuć. Czasem ciężko sobie z tym wszystkim poradzić, ja tym razem emocjonalnie zniosłam to bardzo dobrze.. jestem z siebie dumna. Wiecie lub nie.. pisałam o tym na instagramie- ciąża z Lilli była bardzo ciężka, z problemami. Dlatego czas porodu (miałam planowane cięcie- jeśli chcecie bym np coś więcej o tym napisała dajcie znać) był jednym wielkim napięciem w sercu, głowie, mi rozrywało dosłownie całe ciało. Nie umiem w słowach napisać co działo się ze mną po znieczuleniu podpajęczynówkowym. Świrowałam z niepokoju, po części gdy się zastanawiam to nie byłam sobą. Ból, smutek i zamartwianie.. jak to może zmienić człowieka.
Ten poród to było największe przeżycie w moim życiu, nic tak mną nigdy nie zawładnęło. Ale gdy już usłyszałam płacz mojego aniołka a później zobaczyłam w całości, że jest zdrowym bobaskiem..jak na  sercu lżej! Dłuuugo by pisać, a słowa nigdy nie wyrażą tego co było.. i również tego co jest :-)
Idziemy jeść obiad, do zobaczenia w następnym poście.


Podsyłam kilka fotek do naszego "internetowego albumu" i przesyłamy każdemu dużo miłości <3 


Pierwsze spotkanie brata z malutką siostrą. 13.04.2019r.

Pierwsze minuty spotkania... <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.