Ah, w końcu po drobnych przeżyciach jestem ponownie.
W sumie dość późno, ale musiałam ogarnąć kilka spraw, dojść do siebie i zaakceptować całą sytuację.
Zacznę może od tego jak czuję się w nowej roli. Hm? Czuję się nadal sobą, to chyba najważniejsze i bardzo istotne, by nie gonić ślepo za rolą rodzica i wszystko zmieniać w sobie po to, by być nim jak najlepszym.
Tak naprawdę będąc sobą jesteśmy najlepszym rodzicem dla naszego malutkiego skarba.
Nie będę się rozpisywać na ten temat i opisywać tutaj swoich uczuć i prywatnych przeżyć z minionych tygodni, ale mając tak malutką istotkę, człowiek wewnętrznie rozkwita. Nie da rady tego opisać. Aczkolwiek to coś pięknego. :)
Co do porodu- masakra, masakra, masakra... Tak jak pisałam- miałam CC. Wyszło nagle- wcześniej nie było to pewne. Źle mnie zmierzono na wcześniejszych wizytach i kiedy przyjechałam na porodówkę z odchodzącymi wodami, okazało się że mam za wąską miednicę. No i jazda na blog operacyjny.
Nasze słodkie maleństwo zobaczyliśmy o godz. 20.45., dnia 11 grudnia.
Kupa łez, nerwów. Ale już po wszystkim, najbardziej liczyło się wsparcie najbliższych.
Teraz jesteśmy już razem w trójkę w domu i oby nadal wszystko dobrze się układało.
Mam nadzieję, że święta spędziliście równie dobrze. W tym momencie życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku. U mnie tym razem nie będzie hucznie obchodzony (nadrobię, nadrobię) ;)
I przechodzimy do outfitu. Patrząc za okno, jest praktycznie wiosna, więc niespodziewanie wyciągnęłam kopytka z dna szafy, co mnie bardzo cieszy. Jestem w trakcie odświeżania szafy i zbieram nowe pomysły, jak na dziś prosta i zwykła stylizacja. Nic specjalnego :) Z biegiem czasu obiecuję coś lepszego.
Musicie mi wybaczyć zdjęcia "domowe", ale muszę ogarnąć sobie miejsce do zdjęć.
/sweter-reserved; spodnie-GinaJeans; kopytka-@; ramoneska-szafa.pl; torba- blanco accesoriess; bransoletki- reserved; pierścionek- boohoo; komin- atmosphere/